Brak produktów
Podane ceny są cenami brutto
Nowy produkt
Wyd. II reprintowe, s. 120, format 120 x 200 mm, oprawa kartonowa lakierowana.
Dostępna
Ostatnie egzemplarze!
Data dostępności:
BERNARD NAJDEK
Urodzony w 1937 r. w Dawidenach (Rumunia). Dzieciństwo spędził na wsi, gdzie słyszało się mowę polską, choć to nie była ziemia ojczysta. Nieco słabiej w tej wsi dawało się słyszeć mowę ukraińską i rumuńską. Taka to była wieś, że kultura polska, choć to była obczyzna, miała tu miejsce niezwykle widoczne.
W roku 1945 przyjechał do Polski w ramach akcji repatriacyjnej i obecnie mieszka w Nowogrodzie Bobrzańskim. Jest absolwentem Uniwersytetu Wrocławskiego, na którym studiował filologię polską.
Jako nauczyciel opublikował kilkanaście artykułów w pis-mach oświatowych na temat nauczania języka polskiego w szkole podstawowej. Robił to na równi z artykułami o tematyce społecznej, które ukazywały się w różnych czasopismach.
Obecnie przebywa na emeryturze i zajmuje się publicystyką o charakterze literackim. Współpracuje z pismem „Akant”, a także bierze udział w licznych konkursach, głównie poetyckich. Z powodzeniem.
Wydał 7 tomików poetyckich, w których wyraźnie dominuje wątek polskości.
.... Mieszkańcy tej wioski, w której cisza panuje - na ogół - a spokój jest na stałe, lubili się spotykać, przebywać razem i weselić. Na swój od lat ustalony sposób.
Taką potrzebę odczuwali.
Nie przeszkadzały im w tym konflikty lub drobne nieporozumienia, jakie pojawiały się, jak gdzie indziej. I przemijały, bo czas był nieubłagany. Zabliźniał rany.
Tak uformował się im rytm życia.
I było dobrze.
Najlepiej to się uwidoczniało w okresie świąt, w czasie których wątek religijny wyraźnie się zaznaczał i dominował. Nadawał sens w życiu i swoiste piękno. Tak było również z okazji chrzcin, czy też na większą skalę, na weselu, gdzie dominował wątek rodzinny. Troskliwie pielęgnowany i ważny w tej społeczności, traktowany nieomal na równi z religijnością
Bo wesele w tej wsi było atrakcją, od której swój początek miała całkiem nowa rodzina. Najmłodsza w danej chwili na wsi i z nadzieją dla rodziców nowożeńców.
Zatem należało ten początek rodziny, powitać. Nie samotnie, ale z gromadą krewniaków i przyjaciół. I to nie byle jak, lecz z godnością, na jaką rodziców nowożeńców było stać.
Dlatego też każda wzmianka o zbliżającym się terminie wesela rozchodziła się tu szybciej niż inne wiadomości. Była bowiem ciekawostką i bardziej przyjemna dla zainteresowanych, rozbudzała ochotę.
Bo wesele traktowane było tu jak radość, którą trudno z czymkolwiek zestawić i porównać. Radość - jedyna. ...
Na razie nie dodano żadnej recenzji.