Odlot - Kryminał magiczny - Bogdan Świecimski Zobacz większe

Odlot - Kryminał magiczny - Bogdan Świecimski

Nowy produkt

Wyd. I, s. 100, format 125 x 195 mm, oprawa kartonowa lakier.

Więcej szczegółów

Dostępna

16,80 zł brutto

Dodaj do listy życzeń

Więcej informacji

Bogdan Świecimski urodził się w Łodzi, ukończył  Wydział Budownictwa Lądowego Politechniki Gdańskiej. Ponadto studiował historię sztuki w Toruniu i filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Był współzałożycielem i pierwszym przewodniczącym Koła Młodych przy Związku Literatów Polskich. Założył i prowadził Klub Artystyczny w Strzelnicy św. Jerzego w Gdańsku. Założył i prowadził Teatrzyk Refleksji przy Politechnice Gdańskiej, reżyserował jego I. Program. W roku 1979 zamieszkał w Warszawie. Wydał piętnaście powieści i zbiorów opowiadań, a także tomik poetycki Okno na Siódme Niebo. Członek Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.

Akcja obu zawartych w tej książce opowieści, podobnie jak poprzednich książek prozatorskich Świecimskiego, toczy się współcześnie w atmosferze tajemniczości, w której realia są przemieszane ze snami.
Autor ukuł dla tych książek określenie kryminał magiczny.


I oto znowu ujrzałem mysz, wpatrzoną to w Łukasza, to we mnie. Zaskoczony jej widokiem odruchowo się cofnąłem.
– Nie bój się – uspokoił mnie Łukasz. – Nic ci nie zrobi – dodał i zwrócił się do myszki: – Ty, Frania, też się nie bój. To dobry człowiek, nie wyrządzi ci krzywdy.
Ze stojącej pod ścianą miseczki mysz napiła się wody i zajęła się okruszynkami i umieszczonym w drugiej miseczce serem.
Do dziury myszka do dziury
niech cię nie złapie kot bury
zaśpiewał cicho Łukasz, a potem zaśpiewaliśmy razem:
bo jak cię złapie kot bury
to cię obedrze ze skóry.
Uśmiechnęliśmy się do siebie.

– Widzę, że i ty znasz tę piosenkę – powiedział Łukasz.
– Śpiewała ją matka.
– Moja też ją śpiewała.
Łukasz chwilę milczał, potem powiedział:
– Człowiek nie może być sam, musi mieć obok siebie drugiego człowieka albo jakieś żywe stworzonko – psa lub kota, czy choćby myszkę.
To była dobra dla nas chwila, ciepła, serdeczna. Niestety tylko ta jedna. Inne nie były aż tak nam przyjazne, gdyż wionął z nich mniejszy lub większy chłód albo towarzyszyła im myśl, że mam do czynienia z czymś, co wymykało się mojej Wiki i stwarzało wrażenie, że mam do czynienia ze zgoła diabelską mocą, jak ta pierwsza, przy moich drzwiach, czy te znacznie późniejsza, gdy byłem sam w mieszkaniu Łukasza i obok jego twarzy ujrzałem w oknie czarnego ptaka, a potem jeszcze za­gnieżdżoną na strychu sowę.
– To moja serdeczna przyjaciółka – uspokoił mnie Łukasz. – Frania – zwrócił się do myszki – mam gościa, idź sobie na spacer.
Mysz posłusznie podbiegła do umieszczonego tuż nad ziemią okienka i zniknęła.
– Jak była mała, rzucił się na nią kot. Przegoniłem kocisko i wziąłem Franię do siebie, zaopiekowałem się nią i oswoiłem. To inteligentne stworzonko. Tak się ze mną zaprzyjaźniło, że codziennie mnie odwiedza, pije z miseczki wodę i zjada na kolację okruszynki, czasami coś więcej.
Gospodarz wyciągnął z barku i postawił na stole karafkę z jasnożółtą zawartością i dwa pojemne kieliszki.
– To bimberek. o którym mówiłem. Proponuję brudzia. Zgadza się pan?
– Chętnie.
Łukasz sięgnął po karafkę, napełnił kieliszki.
– Mam na imię Łukasz, ale nazywają mnie Łuko albo Łuka. Do dna – zachęcił mnie, gdy podniosłem kieliszek. –
Do dna!
Łuko popatrzył na mnie.
– I co, smakuje?
Bimberek był wyborny, ładnie pachniał i nie szczypał w gardło, wpływał w nie łagodnie, rzekłbym z poślizgiem, jak żaden inny znany mi alkohol.
– Znakomita wódeczka.
– A widzi pan, mówiłem.
Poprawiłem się na krześle i ponownie rozglądnąłem po pokoju.
                                                                                                       (fragment)


Żal

Lepiej kochać niż być kochaną
powiedziała
spakowała swoje rzeczy
i odeszła do przyjaciółki
którą pół roku później zasztyletowała
trochę wcześniej straciła dziecko które z nim miała
urodziło się martwe
i za radą przyjaciółki wrzuciła je do rzeki
Poinformowała o tym w liście
wręczonym mu przez śledczego
z pomocą płetwonurka odnalazł
niedoszłego syna
i pochował go z matką
Była piękna wyglądała niewinnie
jak pogrążony we śnie anioł poranka
ich dziecko też wyglądało ładnie
To przez jej przyjaciółkę straciło życie
przez jej liczne zdrady intrygi i kłótnie
podczas ostatniej chwyciła nóż i ją zabiła
Potem długo nie mogła dojść do siebie
a później napisała list który zachował
Źle zrobiłam że cię opuściłam – napisała
Wybacz
Pisząc te słowa myślała o ich dziecku
Chciała je wychować z przyjaciółką
ale poroniła i nie wiedziała co ma zrobić


Gdyby chciała do niego wrócić
przyjąłby ją bez wahana
lecz ona wolała przyjaciółkę
choć ta ją zdradzała
Długo chodził na jej grób
i myślałem o ich związku
i poczętym dziecku
wspominając ich ostatnią rozmowę
napisała że zmieniła zdanie o miłości
i pewnie by do niego wróciła
gdyby śmiała spojrzeć mu w oczy
Prosiła żeby odnalazł ciało syna
i godnie go pochował
– pod swoim nazwiskiem


* * *
Znał wiele kobiet
a tylko jedną kochał
z pozostałymi miał romanse
i gdy trafił do szpitala
żadna go nie odwiedziła
a ta jedyna wpadła tylko na chwilę
bo śpieszyło się jej na spotkanie
z jego wieloletnim przyjacielem
co ten zachował przed nim w tajemnicy
jak wymagała tego przyjaźń
i nie cierpiący stresów rak

Opinie

Na razie nie dodano żadnej recenzji.

Napisz opinię

Odlot - Kryminał magiczny - Bogdan Świecimski

Odlot - Kryminał magiczny - Bogdan Świecimski

Wyd. I, s. 100, format 125 x 195 mm, oprawa kartonowa lakier.