Brak produktów
Podane ceny są cenami brutto
Nowy produkt
Wyd. I, s. 81, format 149 x 210 mm, oprawa kartonowa lakierowana Opowiadania.
LSW przyjmuje do realizacji maszynopisy autorskie, w tym młodych i nieznanych twórców. Wydawnictwo zapewnia merytoryczną redakcję, korektę i ilustracje przygotowywane przez doświadczonych fachowców.
Ostatnie egzemplarze!
Data dostępności:
Agnieszce i Marcinowi Chylewskim
WSPÓLNYMI SIŁAMI
Hasło „Kaz-Ostaszewicz Kazimierz” z IV tomu publikacji Instytutu Badań Literackich PAN Współcześni polscy pisarze i badacze literatury, Warszawa 1996. KAZ-OSTASZEWICZ Kazimierz. Właściwe nazwisko:Ostaszewicz.
Poeta, powieściopisarz.
Urodzony 9 sierpnia 1938 w Wilnie w rodzinie nauczycielskiej; syn Antoniego Ostaszewicza i Stefanii z domu Führer. W marcu 1940 wraz z matką i starszym bratem został wywieziony na Syberię. W czerwcu 1946 powrócił do Polski i zamieszkał w Elblągu, gdzie w 1956 zdał egzamin maturalny w I Liceum Ogólnokształcącym TPD. W 1957–59 studiował prawo na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, a od 1959 – historię w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Gdańsku; w 1964 uzyskał magisterium. W czasie studiów założył studencki kabaret Fo-Pa. Pracował w sądownictwie dla nieletnich jako kurator. Jednocześnie tworzył teksty piosenek, które śpiewał w radiu i telewizji. W 1969 wyjechał do Londynu, skąd wkrótce przeniósł się do RFN, gdzie utrzymywał się z pracy fizycznej. W 1970 wyemigrował do Stanów Zjednoczonych i zamieszkał w Nowym Jorku. Pracował kolejno jako robotnik budowlany, taksówkarz i agent ubezpieczeniowy. W 1975 ukończył kurs dla pracowników socjalnych w Hunter College i objął pracę w tym charakterze w slamsach południowego Bronxu (Nowy Jork) i Newark (New Jersey). W 1977 odbył kilkumiesięczną podróż po krajach. Ameryki Południowej. Po powrocie do USA osiedlił się w Los Angeles w Kalifornii, gdzie pracował jako sprzedawca samochodów, a po uzyskaniu praw eksperta kamieni szlachetnych – jako sprzedawca biżuterii. W 1984 został członkiem Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie. Od 1986, po ukończeniu studiów w San Antonio College, pracuje jako fizjoterapeuta. Równocześnie śpiewa w języku hiszpańskim piosenki kabaretowe z zespołami meksykańskimi. W 1986 otrzymał nagrodę Award of Merit Certificate przyznaną przez wydawców Board of Directors I Johna Campbella. Odznaczony przez Prezydenta Rzeczypospolitej na Uchodźstwie Krzyżem Komandorskim Polonia Restituta (1988). Mieszka w Tucson w Arizonie (USA).
Autor zmarł tuż przed ukazaniem się książki (październik 2021)
ZŁO (fragment
Na „złote gniazdko” nadciągało zło. Sąsiedni stan North Dakota nigdy
nie był bogaty, ale również nigdy nie był głodny. Kiedyś turystyka wystar-
czała aby żyć. Teraz jednak to się skończyło. Ale nie tylko North Dakota,
bo Południowa Dakota nie miała dużo lepiej. A obok była Montana.
Środek nocy przerwało wycie psów inne niż zwykle. Chwilę później
usłyszeli pisk hamujących opon.
– Kusze! Chwytajcie kusze.
– Niedźwiedzie?
– Napad. Banda z nożami, maczetami, kijami bejsbolowymi. Zabili
owce i starą Su.
– Kogo?
– Su. Sukę opiekunkę stada.
– Gdzie jest policja, Bill. Gdzie jest policja!
– Śpi w komisariacie. I pewno sra ze strachu. Ta banda to chyba jakieś
ponad sto gotowych na wszystko, a połowa pijana.
– A my z kuszami?
– Spokojnie. Tu się obronimy. Jest nas ośmioro. A to razy dziesięć strzał
na minutę daje nam przewagę. Nawet jeśli co trzecia strzała celna. 68 69
– Nie wierzę! Po prostu nie wierzę. Czy to jest scenariusz do kreskówki?
Kogoś kto udaje pisarza.
– Ta kreskówka może być naszą ostatnią. Ja rozstawiam nasze siły.
Nie czekali długo. Pierwsze kamienie w okna. Trzech napastników
było kilka metrów, jeden upadł i próbował wyciągnąć grot strzały. Inny
stał kilkanaście metrów od Amber. Mark był obok ukryty za drzwiami.
Usłyszał.
– Mark nie mogę strzelać do człowieka. Co mam robić?
– Czy masz dać się zabić?
– O Boże! Trafiłam go w szyję. Fontanna krwi. Ohyda. Jeszcze jeden
jest tu, ma maczetę.
Za późno na kuszę. Błysnęła stal, ale Mark był szybszy. Napastnik kop-
nięty w kolano upadł, a Mark poprawił kopiąc w głowę. Poczuł ostry ból
w lewym ramieniu. Dryblas wbił nóż. Mark chwycił rękę, pociągnął do sie-
bie, skręcił w obojczyku. Dryblas odskoczył by uciec, ale Bill podciął mu
nogi. Obrońcy byli cali, bez strat. Na ziemi leżało sześciu rabusi, martwych.
Policja przyjechała po godzinie. Pogotowie tuż za nią.
– Jesteście ok?
– A ty sierżancie? Bo ja czuję smród. Może zmienisz majtki?
– Wsadź do swojej dupy krytykowanie. Dostaliśmy meldunek, że ze
wschodu idzie banda z kałaszami. Musieliśmy zrobić plan. Sorry.
– Nie ma sprawy. A to się powtórzy. To się dopiero zaczyna. Wy tutaj
jesteście jak steak dla głodnego. A sąsiedzi są głodni. Damy wam broń.
– Nie Joe, odmawiam.
– A ty Mark?
– Bill ma rację.
– A co z ich kałaszami?
– Będą mieli więcej.
– Do jasnej cholery gdzie jest wojsko, gdzie są federalni?
– Misoula jest wyjątkiem w dobrym sensie. Kraj płonie rabunkami
i śmiercią w dużych miastach. Tam są siły rządowe. Jeżeli, a raczej na pew-
no, i tutaj będzie źle, to zapasy naszej amunicji bez dostaw od wojska nie
starczą na długo.
– Well w dwa dni możemy mieć setki strzał.
Kusza to cicha śmierć. Masz tu tych sześciu jako dowód
Na razie nie dodano żadnej recenzji.